środa, 26 listopada 2014

Seriale w służbie Platformy, czyli o niecałkiem publicznej telewizji

  Od jakiegoś czasu mamy do czynienia z upolitycznieniem polskiej telewizji. Nie chcę teraz pisać tu o programach stricte politycznych, i stacji czysto upolitycznionej, gdzie tylko jedna racja rządzi, ale co najśmieszniejsze, o serialu w TVP2 "Barwy Szczęścia". Kiedyś obejrzałem parę odcinków, ale ponieważ szkoda mi było nerwów i bałem się, że oglądanie głupot wejdzie mi w nawyk, podziękowałem. Jednak serial ten ogląda kilkaset tysięcy osób i notable mainstreamowi postanowili to wykorzystać nie tylko do promowania homoseksualizmu (bo oto w serialu mamy wrażliwego, uczciwego geja Władka, który gdzieś tam odkrywa, że ma syna ze swojego poprzedniego związku. Wypada dodać, że chodzi o związek heteroseksualny, bo póki co Telewizja Polska nie posunęła się jeszcze do absurdów przedstawianych przez partię Palikota, że "w związkach homoseksualnych rodzi się tyle samo, a nawet więcej dzieci, niż w związkach hereroseksualnych", ale już niewiele jej brakuje do tego), in vitro i reklamowania różnych badziewi wykorzystując lokowanie produktu, ale także do promowania jednej słusznej partii Platformy Obywatelskiej. Co mam konkretnie na myśli?
  Otóż jakiś czas temu, kiedy miało być referendum w sprawie odwołania Hanny Gromkiewicz-Waltz, w Barwach Szczęścia mogliśmy zobaczyć piękny obrazek seniorów rodziny, którzy odbierają list od Prezydent Warszawy. Oczywiście nie było tam podane imię Hanna itd., ale czy w serialu akurat prezydentem też miała być kobieta? Zbieg okoliczności? Seniorka wyraźnie stwierdza, że Prezydent Warszawy "Napisała" (możliwe, że to powiedział senior, w każdym bądź razie wyraźnie było zaznaczone, że to prezydent napisała). Wtedy jeszcze producenci serialu nie posunęli się do bezpośredniej agitacji, ale dzisiaj... Otóż mam informację, że w przedostatnim odcinku Barw, senior rodu otrzymuje Order Odrodzenia Polski wprost od prezydenta Komorowskiego!!! Co mam do tego?
Hmm a dużo. Otóż z punktu widzenia filmu i telewizji, to ciekawy zabieg koegzystencji fikcji i rzeczywistości. Z punktu prawdy i manipulacji, wybieg stosowany do ocieplenia wizerunku Bronisława Komorowskiego, zwłaszcza przed nadchodzącą kampanią prezydencką i walką o reelekcję. Czy możliwe, że Komorowski wręcza order bohaterowi serialu? Wiadomo, że Bronisław zrobi wszystko, co się tylko da. Przypomnijmy sobie ostatnią tragedię, wybuch gazu w kamienicy w Katowicach, zginęło w tym wybuchu między innymi małżeństwo dziennikarzy. Nie zginęli oni na służbie, lecz w cywilu, a mimo to prezydent Komorowski wręczył im pośmiertnie Złote Krzyżę zasługi. Wiadomo, że orderami i "trupami" można wiele ugrać. Ostatnio wyszło także zamieszanie wokół budowy pomnika ofiarom ze Smoleńska, gdzie rzekomo część rodzin zwróciło się do prezydenta z prośbą o pomoc, a w rzeczywistości okazało się, że list w tej sprawie powstał właśnie w kancelarii prezydenta!!! Tak więc widzimy, że Bronisław, dla którego od pierwszych chwil sprawa Smoleńska była wyjaśniona (między innymi słynne przemówienie o wyższości pogody), nagle okazuje się być przyjacielem ofiar. Po co nam prawda, po co nam wrak -- budujemy pomnik. Notabene zachęcam do wejścia na stronę Prezydent.pl, gdzie możemy prześledzić listę nagrodzonych różnymi orderami i odznaczeniami od prezydenta Komorowskiego. Śmiem twierdzić, że wkrótce, coś co było ogromnym zaszczytem, wyróżnieniem, stanie się czymś zwyczajnym, wręcz trywialnym, o ile już czymś takim się nie stało.
   Niemniej wracając do serialu i swoistej manipulacji, wiele osób może powiedzieć, że ludzie nie dadzą się na takie coś nabrać i zmanipulować. Czy aby na pewno? Skoro wiele serialowych aktorów narzeka, że ludzie robią im nieraz wymówki wytykając wady ich serialowych postaci..., to czy aby na pewno nie dadzą się złapać na taki haczyk? Tak więc uważam, że pan Bredzisław Komoruski, za pomocą między innymi takich pijarowych sztuczek ma dużą szansę na reelekcję, zwłaszcza, że Jarosław Kaczyński nie startuje (parę dni temu czytałem, że to podobno efekt umowy między nim a Bronkiem, gdzie jeden zostanie prezydentem, drugi premierem. Jeśli tak jest rzeczywiście, to pan Kaczyński straci dużo w moich oczach) w wyborach prezydenckich, a wystawił mało znanego pana Dudę. Uważam, że Kaczyński, gdyby we wcześniejszych wyborach prezydenckich nie startował, a przeciwko Komorowskiego wystawił Ziobrę, to zabieg ten byłby bardziej pewnym sukcesu.
   Podsumowując: możemy stwierdzić, że serial ten staje się coraz bardziej platformerski. Jeśli myślicie, że przesadzam, to pomyślcie czy Prezydent RP wystawiałby na szwank swój wizerunek, jeśli by na tym nie miał nic zyskać? Przepraszam za język i chaotyczny styl, ale póki co daleko mi jeszcze do pisania sine ira et studio: jestem po prostu takimi zagraniami mainstreamu wnerwiony.
Poniżej zamieszczam link do tego odcinku Barw, gdzie prezydent Komorowski nie dość, że wymieniony z nazwiska, to widać go przemawiającego i odznaczającego. Jeżeli nie macie ochoty oglądać całego odcinka, przewińcie do ok. 17 minuty.
http://vod.pl/seriale/barwy-szczescia/rpfxh

piątek, 14 listopada 2014

Rzetelne dane o zarobkach w górnictwie prosto od górnika.

  Od dłuższego czasu na portalach internetowych trwa swoisty boom informacji o zarobkach w górnictwie. Zarobki te zazwyczaj są określane epitetem „rzetelne”, „prawdziwe” i podobnymi określeniami, aby jeszcze bardziej uprawomocnić przekaz o swoistym górniczym Eldorado. Najbardziej irytującym jest dla mnie fakt, że średnio co tydzień obserwuję podwyżki tych zarobków. Niestety, jako pracownik jednej z kopalń KHW, nie obserwuję ich w rzeczywistości, a więc w wysokości mojej pensji, którą pobieram, a jedynie na portalach internetowych. A to na portalu Wirtualna Polska (notabene reklamującym się hasłem „Dzieje się w Polsce…”, a kiedy kilka tysięcy osób, nie tylko pracowników kopalni Kazimierz-Juliusz, szło w wiecu w obronie kopalni i przeciw polityce obecnego rządu nie wspomnieli o tym ani słowem, bo widocznie Sosnowiec leży za granicą, jak śmieją się w Katowicach), a to na Interii lub na Onecie. Widać wręcz swoistą rywalizację tych portali w dyscyplinie, która ma ukazywać jak świetnie i kolorowo mają górnicy. Wiadomo, niebotyczne pensje oscylujące w granicach 5.5-7.5 tysiąca brutto (podaję tu oczywiście pensje podane przez portale internetowe, jako tzw. średnia płaca w górnictwie), a to przywileje odejścia na emeryturę po zaledwie (?!) 25 latach pracy dołowej, a to Barbórka, 14-stka, deputat węglowy. Czy naprawdę w górnictwie jest tak kolorowo? Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie drugie dno kryje się w tych notorycznie powtarzanych informacjach, w tych szachowaniach wypowiedziami tzw. ekspertów? Chciałbym, abyście poświęcili trochę czasu na przeczytanie tych paru informacji podawanych nie przez ludzi, którzy z kopalnią nie mają nic wspólnego, a przez tego, który tam pracuje, choć jako, że kończy tą przygodę i nie liczy na emeryturę po 25 latach postara się być obiektywny.

   Punkt pierwszy: Zarobki.

Pracuję na kopalni 3 lata. Pensja na kopalni zależy od: stażu pracy na dole; ilości kursów; rodzaju oddziału, na którym się pracuje (przewozowy, szybowy, taśmowy, przodkowy, wydobywczy); rodzaju wykonywanej pracy na danym oddziale (teoretycznie najcięższa i  najbardziej ryzykowna praca jest najlepiej płatna – praktycznie zależy to przede wszystkim od osoby dozoru, która wypisuje ci tzw. dniówkę i określa, za co mają ci zapłacić). Ostatnio przeczytałem, że górnik ma średnio 4.6 tysiąca netto, a więc na rękę. Co mogę na ten temat powiedzieć? Po pierwsze musimy zdać sobie sprawę, że do tej średniej są wliczani sztygarzy, nadsztygarzy, a przede wszystkim urzędnicy, których w KHW jest ponad 600, a którzy możliwe, że nigdy nie widzieli kopalni od wewnątrz, a więc w ogóle nie zjeżdżają na dół. Niemniej mają zarobki o niebo wyższe, niż najlepiej opłacany górnik na dole. Jak to wygląda u mnie? W pierwszym miesiącu pracy na kopalni, za tzw. miesiąc szkoleniowy otrzymałem w granicach 1660 złotych z dodatkiem górniczym. Ponieważ portale mówią wiele o tzw. dodatkach górniczych, więc odpowiem, że dodatkowo otrzymuję talon na posiłek profilaktyczny, wtedy gdy się przyjmowałem wynosił on 16.5 złotych za każdy przepracowany dzień, a obecnie wynosi 18 złotych plus talon na 0.5 litra mleka. Ponieważ średnio w miesiącu jest 20 dni roboczych, to otrzymujemy prosty rachunek: 1660 złotych wynagrodzenia, plus 330 złotych tzw. kartek żywnościowych, plus 10 litrów mleka, czyli około 20-25 złotych, wychodzi około 2010, 2015 złotych na rękę. Czy są to kokosy? Oceńcie sami. Przez kolejne dwa miesiące otrzymywałem dodatek dla nowoprzyjętych i wychodziłem wliczając kartki i mleko, około 2800 złotych. Po odcięciu dodatku i oddelegowaniu na oddział przewozowy, znowu otrzymywałem pensję w granicach 2000 netto z kartkami. Przez ponad dwa lata rzadko wychodziłem bez tzw. węgla (pracownikowi kopalni przysługuje deputat w wysokości 8 ton rocznie, on sam decyduje, czy ma dostać talon na 8 ton, czy też otrzyma dodatkowe pieniądze do wypłaty) i bez kartek powyżej 2000 tysięcy. Jak to jest na oddziale wydobywczym, a więc w teorii najlepiej płatnym?  Ponieważ krótko na tym oddziale pracuję, podam dane uzyskane od kolegów, którzy pracują na tym oddziale parę lat: Średnia płaca ludzi z kilkuletnim stażem bez węgla i kartek, wynosi….4.6tysiąca?? Zapomnijcie: 2.5 tysiąca złotych netto!!! Jak łatwo policzyć po doliczeniu kartek i węgla mamy więc zarobek w okolicach 3 tysięcy złotych na rękę (wypłaty te zamierzam udokumentować tzw. paskami, które potwierdzają otrzymywane wypłaty, zachęcam was do wysyłania pasków i zamazywania po prostu danych umożliwiających identyfikację, a więc imię i nazwisko i ewentualnie numeru stałego). Zatrważającym dla mnie jest fakt, że po rozmowie z górnikiem, pracującym na kopalni 14 lat, uzyskałem informację, że kiedyś zarabiał w granicach 3.7 tysiąca na rękę, nie robiąc żadnego weekendu; ostatnio przerobił dodatkowo 11 wolnych dni (w górnictwie określanych jako tzw. czerwone) i otrzymał wynagrodzenie 3.3 tysiąca!!! Oczywiście nie podaje się takich informacji, bo psuły by one sielski obrazek bogatego górnika, z którym należy walczyć i ograniczyć mu przywileje. Tak, jak powiedziałem, ja raczej kończę już przygodę z górnictwem, niż zaczynam, ale ponieważ robiłem w tym zawodzie, widzę jak naprawdę sprawy się mają.

Punkt drugi: Likwidacja suwerenności państwa pod płaszczykiem walki ze związkami i górniczymi przywilejami jako takimi.

  A co powiemy na tzw. głosy ekspertów, które mówią, że nie opłaca się inwestować polski węgiel i lepiej dla Polski jest go sprowadzać na przykład z Australii, Rosji czy ze Stanów Zjednoczonych? Oczywiście ja ekonomii nie kończyłem, ale trzeba być albo ograniczonym umysłowo, albo działać w złej intencji, by przekonywać naród do takich rzeczy. Owszem, stosując zabiegi w postaci cen dumpingowych (a więc sprzedawaniu węgla poniżej kosztów jego wydobycia i sprowadzenia), uzyskujemy wrażenia o tzw. taniości węgla z zagranicy. Zastanówmy się jednak, czy gdy zlikwidujemy polskie górnictwo, zamkniemy wszystkie polskie kopalnie czy ten węgiel sprowadzany z zagranicy nadal będzie taki tani, czy też nagle państwa eksportujące do nas węgiel nie będą mogły narzucić jakiejkolwiek, choćby niebotycznej ceny, ponieważ będą miały pewność, że i tak musimy go kupić, bo nie posiadamy swojego. Gdzie wtedy będą ci, którzy przekonywali nas, że likwidacja polskiego przemysłu jest dla nas dobra? Co będzie z ich argumentami? Czy nie jest tak, że państwo, które nic nie produkuje, nie jest już państwem, bo nie ma suwerenności? Czy nie o to w tym wszystkim chodzi. Zastanówmy się nad szumem medialnym wobec górników, nad „społeczną walką” z tą rozkapryszona hołotą (bo takie komentarze możemy najczęściej przeczytać pod tymi artykułami) w imię rzekomo reszty społeczeństwa i interesu Polaków. Dlaczego nie walczymy na przykład ze stale rozrastającą się armią urzędników? Walczył z nią na przykład Donald Tusk, ale walczył tak skutecznie, że ….za jego rządów jeszcze się rozrosła. Zresztą czegokolwiek nie dotknął się Donald, z czymkolwiek nie walczył w mediach, to ma się dobrze (wystarczy wspomnieć na przykład walkę z dopalaczami czy z hazardem). Oczywistym jest, że była to tylko walka medialna, jeśli ocenić ją po efekcie pracy, który bardziej przypomina efekt hydry, gdzie po odcięciu jednej z jej głów, odrastały trzy. Niestety Donald Tusk w niczym nie przypomina mitycznego Heraklesa i nie jest w stanie zgładzić hydry lub po prostu nigdy tego nie chciał.

   Kończąc póki, co temat bajecznych zarobków w górnictwie (dosłownie bajecznych, bo górnik godziwie zarabia jedynie w bajkach opowiadanych przez rządzących i ich pseudo-ekspertów), proszę Cię jedynie czytelniku, który najprawdopodobniej ma niewiele wspólnego z górnictwem, abyś każdy artykuł, każdą informację podawaną przez portale czy telewizje postarał się zweryfikować, zastanowić się czy rzeczywiście jest tak jak podają. Najlepiej zastosować tu formułę qui bono?, a więc komu to przynosi korzyść, komu podanie tej informacji zaszkodzi, a co zyska na tym podający lub ten, który zleca podawanie tej informacji.

   P.S. W ciągu paru dni postaram się zamieścić kilka przykładowych pasków, gdzie widać będzie czarno na białym, ile naprawdę zarabia górnik. Z górniczym (jeszcze póki co) pozdrowieniem, Szczęść Boże