poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Hans Christian Covidien "Nowe mutacje wirusa"

 

Hans Christian Covidien „Nowe mutacje wirusa”

W 2019 roku trzech międzynarodowych oszustów, tj. Klaus Schwab, Bill Gates i George Soros, posiadających już olbrzymi majątek, aczkolwiek zdobyty nie zawsze uczciwymi  sposobami; ale także sporo wolnego czasu i nie mało fantazji, postanowiło wymyśleć sposób na zarobienie miliardów w bardzo krótkim czasie i… co tu dużo mówić, w dość perfidny sposób. Niemniej, jeżeli chodzi o założenia teoretyczne ich biznesu, to nie można w nich nie dostrzec doskonałej znajomości podstaw biznesu, jak i ludzkiej psychiki. Żeby sprzedać jakiś produkt, trzeba dość sporo zainwestować w reklamę, która by zachęcała do jego kupna. Niemniej doświadczenia Howarda Moskowitza pokazują, że produkt sam w sobie nie jest idealny, a przynajmniej nie dla każdego, więc musi zawierać element wariantowości. Nawet, gdy mamy produkt „idealny” i jego warianty po to, aby każdy odbiorca mógł z niego skorzystać, pozostaje kwestia jego nabycia przez potencjalnego konsumenta. Nie każdy konsument dysponuje odpowiednim budżetem, aby zostać naszym klientem, albo ma inne priorytety zakupowe. Prawo Pareto mówi, że jest około 20 procent bogatych konsumentów, a reszta żyje w mniejszej lub większej biedzie … Niemniej te 80 procent z potencjalnej liczby ludności, to ponad 5,5 miliarda ludzi. Jak sprawić, żeby każdy z nich był naszym klientem, jeżeli nie z chęci, to… z powodu słusznego i jedynego wyboru. Te i tym podobne pytania nurtowały nie tylko naszych „bohaterów”, ale i speców od marketingu, psychologii, religii, sekt etc. Czy możemy zatem stwierdzić, że byli na tym polu pionierami? Ocenę  pozostawiam moim czytelnikom. Owa Szatańska Trójca w swym genialnym planie wykorzystała wszystkie dostępne metody i mechanizmy sterowania i manipulowania ludzkimi instynktami (Pawłow, Skinner, założenia pętli nawykowej), a także psychologii wywierania wpływu na ludzi (Cialdini). Wiedząc zaś, że są w społeczeństwie także ludzie nie wierzący ślepo autorytetom (choć co prawda jest ich garstka) i że nawet oni w większym stopniu są legalistami, wymyślili sobie genialny modus operandi, o którym przeczytacie poniżej.

     W 2019 roku każdy ze wspomnianej Trójcy posiadał akcję ulokowane w wielkich koncernach farmaceutycznych (Pfizer, Moderna, Astra Zeneca, Johnson i In.),  magazynach zaopatrzonych w szczepionki (które oficjalnie dopiero miały powstać), sieciach dystrybucji, mediach (społecznościowych, jak i mainstreamowych), a w końcu, jak Bill Gates, w systemach teleinformatycznych pozwalających na lokalizację użytkowników i  osób z nimi komunikujących się . Te ogromne inwestycje musiały się zwrócić z nawiązką dlatego trzeba było działać z rozmachem i na wielu frontach. Otóż ogłosili oni, że odkryli wirusa z Chin, który jest tak groźny i tak zmutowany, że jeżeli ktoś nie widzi pod mikroskopem jego zajadliwości, to widocznie jest zbyt głupi lub nie nadaje się do swego urzędu. Kampania medialna ruszyła, wszędzie w telewizji mówili o śmiercionośnych powikłaniach po wirusie. Skupmy się jedynie na małym wycinku tej historii, czyli jak to wyglądało w Polsce.

   Jako pierwszy próbkę covida otrzymał Jarosław Pinkas, były Główny Inspektor Sanitarny. Długo przyglądał się wirusowi pod mikroskopem, gdy tymczasem wysłani do Polski przedstawiciele WHO przyglądali się jemu i badali jego reakcję. Pinkas, pomimo usilnych starań i wpatrywania się w mikroskop elektronowy, nie był w stanie stwierdzić tej „niespotykanej dotąd zajadliwości wirusowej”. – Boże!! – pomyślał. Widocznie jestem za głupi, albo nie nadaję się do zajmowanego przeze mnie stanowiska. Spojrzał na przedstawicieli WHO, którzy odwzajemnili jego spojrzenie swoim uśmiechem. Z uśmiechu tego Pinkas, który ocierał już pot z czoła chusteczką kilkukrotnie, odczytał niewypowiedziane pytanie: I co, co Pan widzi?! – Pytanie to było tym boleśniejsze, im bardziej Pinkas zdawał sobie sprawę, że tyle lat studiów i pracy w szpitalu nie sprawiły, że widzi więcej. Ponadto, uzmysłowił sobie, że widzi mniej, niż inni. W telewizji osoby o dużo mniejszym doświadczeniu naukowym i wypowiadały się szczegółowo na temat różnic w zapisie sekwencyjnym białek wirusa, jak i możliwych scenariuszy rozwoju „pandemii”. – Musi więc, coś w tym być!! – pomyślał i spojrzał jeszcze raz. W końcu olśniło go: Tak, to nie chodzi o to, że jestem za głupi, po prostu mam już 64 lata, a przecież sam wielokrotnie powtarzałem, że w tym wieku oczy są już nie te, co kiedyś!! Więc skoro żółtodzioby zaraz po studiach widzą niebezpieczeństwo w budowie tego wirusa, to musi być on rzeczywiście śmiercionośny i należy powziąć wszelkie środki ostrożności w skali całego kraju!! Myśl ta, tak mocno go pokrzepiła, że odwrócił się niemal z dumą do członków Światowej Organizacji Zdrowia i powiedział po angielsku:   Don’t waste our time. We must do quickly!! Wysłana delegacja zdrowia podziękowała mu skinieniem i kolejnym uśmiechem, przy czym jeden z jej członków wydawał się być rzeczywiście …rozbawiony… a może po prostu byli z niego zadowoleni, że stanął na wysokości zadania. Pinkas nie miał czasu się nad tym dłużej zastanawiać, musiał działać zgodnie z procedurami, postanowił bezzwłocznie udać się z wiadomością o śmiercionośnym wirusie do Ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego. Jakby było coś nie tak z tym wirusem, to przecież młodszy od niego o prawie 17 lat Minister Zdrowia od razu by się wypowiedział. Wchodziło w grę również ośmieszenie, w wypadku, jeżeli ten wirus rzeczywiście okaże się niegroźny, ale… to raczej niemożliwe, przecież mówił o nim, niemal w kasandrycznym przesłaniu dr Fauci, którego autorytet sprawia, że każde jego stwierdzenie przekształca się w świecie medycznym nieomal w aksjomat. Z tymi myślami udał się wprost do gabinetu Łukasza Szumowskiego. Ponieważ strasznie spieszno mu było, i nawet zamiast lubianej przez niego windy skorzystał ze schodów, jego twarz była tak czerwona, że mogła symbolizować najgorsze. Szumowski ujrzawszy go, a domyślawszy się z jaką sprawą przychodzi, niemal dostał apopleksji. Ponieważ również Pinkas nie mógł złapać tchu, więc rozumieli się bez słów, niby mityczna ekipa polskich patomorfologów, o których mówiła Ewa Kłamacz-Kopacz, jakoby byli obecni przy sekcji zwłok wykonywanej przez Rosjan na „uczestnikach” katastrofy smoleńskiej. Szumowski w mig zrozumiał, jak wielkie ma zadanie i udał się do owej delegacji WHO i poprosił o możliwość zobaczenia próbki. W głowie miał już wizję dziesiątek tysięcy  ludzi, którzy umrą w pierwszych dniach pandemii i setek tysięcy w kolejnych tygodniach. Przypomniał sobie, jak za młodu czytał „Dekameron” Boccacia i zastanawiał się, czemu dżuma musiała wrócić i to akurat wtedy, kiedy jest on Ministrem Zdrowia. W końcu pochylił się i spojrzał przez mikroskop. Szybko, niemal po sekundzie się podniósł i zaczął przecierać nerwowo okulary. Pochylił się ponownie, ale niestety nic to nie dało. Nie widział tu, nic takiego, co stanowiłoby większe zagrożenie, niż znany od lat wirus grypy, który co roku mutuje. – To niemożliwe!! – wręcz wykrztusił to z siebie. Delegaci WHO spojrzeli na niego i wtedy się opamiętał. Przypomniał sobie, że kto nie widzi w tym wirusie niebezpieczeństwa, o jakim nigdy nie słyszano, jest albo za głupi, albo nie nadaje się na swoje stanowisko. Przypomniał sobie twarz swego starszego kolegi, Jarka Pinkasa, który z przerażenia, co do skutków obecności tego wirusa w Polsce nie mógł wydobyć z siebie słowa i tą jego sylwetkę, która mówiła więcej, niż kiedykolwiek przedtem.  Pinkas jest w tym zawodzie znacznie dłużej, niż ja. Ma większe doświadczenie, on,  dr Fauci, i inni koledzy, tak samo cała Światowa Organizacja Zdrowia , oni nie mogą się przecież mylić. Po prostu muszę się bardziej dokształcić, gdzie tkwi to zagrożenie i na jakiej podstawie oni widzą, to , czego nie widzę ja. Nie mogę o to zapytać wprost, bo uznają, że rzeczywiście nie nadaję się do tego urzędu. Co to, to nie!!! – Tak , panie i panowie tu trzeba działać!!! – powiedział już pewnym siebie tonem. –  Zagrożenie jest ogromne, jedynym ratunkiem będzie szczepionka!

Podczas konferencji otwartej premiera Mateusza Morawieckiego dotyczącej zagrożenia bezpieczeństwa narodowego przez skutki pandemii Sars-cov-2, wymieniano setki, tysiące nazwisk, które padły ofiarą zmutowanego wirusa. Podawano także nazwy miejscowości, w których ci nieszczęśnicy umarli. Pech chciał, że wśród tych setek wymienionych osób , na sali znajdowało się czasem krewni lub najbliższa rodzina osób, którym przypisano zgon pocovidowy. Gdy Mateusz Morawiecki przeczytał „Pani Stanisława Kozioł, lat 96 umarła w kwiecie wieku na covid w Gdańsku”. Obecna na sali jej córka wykrzyczała  – To nieprawda, matka na nic nie chorowała. – Premier odparł z kolei, że to jedyna prawda, ponieważ chorowała bezobjawowo. Zięć zmarłej zaczął wołać:   Ufajcie mej żonie, teściowa nigdy na nic nie chorowała!! Przy przeczytaniu nazwiska Kowalski Mateusz z Sosnowca, lat 21, zdenerwowana matka wyrzuciła w kierunku wybitnego znawcy cen chleba w Polsce, że jej syn zmarł potrącony przez ciężarówkę. Im więcej nazwisk czytano, tym częściej ktoś z tłumu kwestionował zgon po wirusie, a wskazywał przyczynę inną, często nawet prozaiczną, która nie miała żadnego związku z oficjalną narracją. Nawet Morawiecki, w końcu bankier zaczął dodawać dwa do dwóch i zaczynał się zastanawiać, czy Szumowski go oszukał, aby zarobić na maseczkach i respiratorach, czy wystawił na pośmiewisko nieświadomie?! Myślał też, o miliardach, które poszły na zakup niepotrzebnych szczepionek, opłacenie głupich celebrytów reklamujących szpryce, polskich szwalni, które nie ruszyły, późniejszym rozliczeniu go przez wyborców i tym podobnych rzeczach… Ale w końcu opanował się i postanowił  chociaż wytrwać do końca konferencji i… kadencji. Uśmiechnął się dumnie i zaczął wychodzić z sali konferencyjnej, a za nim pospiesznie podążali ministrowie trzymając w ręku ustawy walczące z pandemią, której wcale nie było…

 Tekst : Bartosz Wojcieszak

Poprawki redakcyjne zaakceptowane: KKK

Poprawki redakcyjne niezaakceptowane również KKK


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz